sobota, 6 lipca 2013

rozdział 3


/Wieczorna impreza/
/oczami Louisa/
(piosenka)

     Od porannego wywiadu, nie zamieniłem ani słowa z Harry. Zauważyłem, że on sam nawet nie miał na to największej ochoty. Dobra, mówiłem mu, aby nie powiedział całej prawdy o nas, o piosence, którą napisał właśnie dla mnie. Lecz nie mówiłem też, aby twierdził, że ta piosenka jest dla nikogo ważnego... Nikogo ważnego, rozumiecie? Po prostu nie mógł lepiej ująć. Na dodatek po tych słowach spojrzał na mnie, gdyby nigdy nic. Z zaciśniętymi w pięści dłoniami, powstrzymywałem łzy cisnące się z moich oczu. Nie chciałem, aby ktoś zobaczył jaki jestem słaby, że mnie to boli.

     - Louis co się dzieje? Jesteś już gotowy na imprezę? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Zayna.
     - Nie, nic. Już prawie - odmruknąłem niechętnie. Mulat objął mnie ramieniem i głęboko westchnął.
     - Jestem twoim przyjacielem. Możesz mi powiedzieć o każdym choćby najmniejszym problemie, wiesz o tym, prawda?
     - Tak wiem, ale to jest za bardzo skomplikowane. Po prostu nie chce o tym mówić, przepraszam - Malik pokiwał głową na znak, że doskonale mnie rozumie.
     - Chcesz? Zawsze pomaga, szczególnie na problemy sercowe - wyciągnął paczkę z fajkami w moją stronę. Nie wziąłem, nie miałem ochoty nawet na to. Na problemy sercowe, ale że niby skąt on wie?
     - Nie, to nie - wywrócił młynek oczami - ale wiesz,  w każdym związku zdarzają się problemy, ja z Perrs też mamy gorsze dni. Zobaczysz zaraz wszystko się ułoży z Eleaunor - na słowo Eleaonor, pierwszy raz się ucieszyłem. Uff, a już myślałem, że wie o mnie i Harrym.
     - A tak w ogóle to ty już skończyłeś przygotowywania do imprezy? Serio, już? Ale, że ty? - chciałem zmienić temat. Wstałem i ruszyłem do wyjścia z pokoju.
     - A pfff, weź nie zmieniaj tematu - Zayn wyciągnął lusterko i zaczął poprawiać swoją czarną czuprynę. Wybuchłem śmiechem. - A i czekaj, Elka przychodzi na imprezę? - i tu mnie zagiął. Nie miałem pojęcia. ''Jak modest ją wyśle i do tego kilkunastu fotoreporterów, aby uwiecznić tą romantyczną chwilę to przyjdzie'' - i co tak miałem powiedzieć? Taka była prawda, ale ja już nie potrafię być szczery, za każdym razem nowe kłamstwo.
     - Jeszcze nie wiem, zaraz do niej zadzwonię, a teraz idę się ubrać.

     /Oczami Harry'ego/
     
      Jestem idiotą. Siedzę sam przy barze, pije kolejną porcję alkoholu. Każdy kieliszek dokładnie czyszczę, aby nie pozostało w niej ani kropli mocnej wódki. Po drugiej stronie sali, gdzieś przez tłum dostrzegam mojego chłopaka. Siedzi tak samo jak ja sam... A nie zaraz, ktoś dołącza się do niego. Jakaś kobieta całuje go w policzek, zrzuca kurtkę, siada dokładnie przed nim. Eleaunor. Tak, bo przecież teraz ona zajmuje moje miejsce tuż przy boku Lou. To ona teraz się do niego uśmiecha, patrzy mu w oczy i dotyka go, niby nie świadomie, ale ja i tak wiem jaka z niej suka.
     Teraz wszystko zwalam na Elkę, ale ja wcale nie jestem lepszy. Z tego co zauważyłem, to Louis się chyba na mnie obraził. Na wywiadzie zrobiłem przecież tylko to o co mnie poprosił. Chciałem powiedzieć prawdę i zrobiłbym to, gdyby nie on. Jakby mi rzekł, abym ogłosił, że jesteśmy parą, zrobiłbym to. Ja po prostu wszystko dla niego jestem w stanie uczynić. Wiem też dobrze o tym, jaki wybuchowy charakter ma Tomlinson. Potrafi się fochnąć nawet o byle gówno. Ale teraz jest inaczej. Widziałem, ja kurwa widziałem łzy w jego oczach. Swoich prawdziwych uczuć nigdy przede mną nie ukryje.

     - O proszę, kogo ja tu widzę - ja pierdole, kurwa mać. Serio? Nie dość mi problemów? Kurwa, jeszcze ona? Każdy, ale nie ona.
     - Czego chcesz, Taylor? - spojrzałem na nią lodowatym wzrokiem, na co ona odgarnęła swoje długie blond włosy i zarechotał swoim ohydnym głosem.
     - Jak to czego? Nie wiesz, kotku? - chciała poczochrać mnie po włosach, ale szybko się odsunąłem. Mina natychmiast jej spoważniała - no nie mów, że za mną nie tęsknisz?
     - Nie, nie tęsknie. I mogłabyś się grzecznie mówiąc odpierdolić ode mnie, od moich znajomych i od wszystkiego mojego? Napisałaś o mnie piosenkę, nie wystarczy ci? Każdego byłego tak dręczysz?
     - Ha ha ha, nigdy się od ciebie nie od pierdole, słońce. A i tak dręczę tylko moich byłych, którzy są dupkami, chamami i oczywiście takich jak ty, czyli GEJÓW - żebyście się nie zdziwili, ta dziewczyna odkryła całą prawdę o nas. Miała być tylko dla mnie taką przykrywką, jak dla Louisa- Eleaunor. Ona jednak wzięła to za bardzo na serio. Nie będę pieprzył, zakochała się we mnie. Nie chciałem tego ciągnąć, więc zerwałem z nią. Ja mogłem, ponieważ miałem opinię łamacza damskich serc. Gówna, a nie damskich.
     - Wiesz że jestem gejem, czyli kimś kto nie mógłby być z tobą, więc czego chcesz dziewczyno?
     - Nie pytaj się głupio. Wykorzystałeś mnie! Wykorzystałeś do tego, aby potem na boku pieprzyć się z tym drugim pedałem! - już nie mówiła, teraz krzyczała. Najgorsze było to, że powiedziała złe słowa na Louisa.
     - Nie będziesz go obrażała, rozumiesz suko? - wstałem z krzesła i stanąłem z nią twarzą w twarz.
     - Będę robić co tylko ze chce. To, że jesteś porąbanym, niewyżytym zboczeńcem, nie znaczy, że masz ranić kobiety. Zobaczysz, wszyscy dowiedzą się o was prawdy. One Direction, piątka pedałów, tak będziecie się teraz nazywać - nagle dziewczyna, jak w ogóle można ją tak nazwać, dała mi z liścia w policzek. Chętnie bym jej oddał. Ale jestem na tyle wychowany, aby odpuścić.
     - Ej ty, blondi, co ty odpierdalasz? - odwróciłem głowę i ujrzałem Louisa. Nie wiedziałem co chce zrobić. Może przyszedł mi pomóc, a może jej? Nie wiem.
     - O wilku mowa. Ale możesz już iść, bo to nie twoja sprawa.
     - Stałem tu przez chwilkę i dokładnie słyszałem, że moja także. Obrażałaś nie tylko nas, ale też naszych przyjaciół. Chętnie bym ci teraz wpierdolił, ale nie wypada kobiecie - chłopak stanął koło mnie i chwyci Taylor za ramię - a co do tego, że wszyscy dowiedzą się prawdy, to się nie martw. Jak chcesz, powiedz.
     - To jeszcze nie koniec, nigdy nie zostawię cię w spokoju ty mój kocie - dziewczyna posłała mi buziaka, po czym trzepocząc rzęsami, odeszła.
    
     - Louis, dziękuję i przepraszam - powiedziałem cicho i niepewnie.
     - Nie to ja przepraszam. Po prostu ten wywiad... No wiesz, zrozumiałem to, że te wszystkie słowa powiedziałeś bo ja ci kazałem. Wiem, jestem cholernym egoistą i dupkiem.
     - Wiem. Następnym razem proszę cię, mów mi o takich rzeczach, dobrze? - spojrzałem chłopakowi w oczy, a moja ręka spoczęła na jego policzku.
     - Obiecuję. Boję się, że Taylor może jeszcze coś zepsuć. Jak powie prawdę?
     - Naprawdę myślisz, że może to zrobić? Bo ja nie sądzę. Zresztą nie przejmujmy się nią - usiedliśmy koło siebie na wysokich, skurzanych krzesłach. Zamówiłem dwa kolorowe drinki dla nas i znów poczułem ten ostry smak w moich ustach.
     - A tak propos, to gdzie Elka?
     - Jak to gdzie? Na parkiecie. Nie udało jej się namówić mnie, to zabawia się z innymi kolesiami.
     - No przecież, cała ona.

***
Od razu dodaje 3 rozdział.
Wiem, że niewiele was czyta tego bloga, ale jeśli czytasz i ci się spodoba- skomentuj.
 
Wpadajcie, komentujcie:

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 2


/Oczami Louisa/
/Wywiad/

     - Udało się chłopaki, zdążyliśmy - odsapnął z ulgą Paul, gdy dojechaliśmy na miejsce, w którym miał się odbyć wywiad. Oderwałem wzrok od kropli spływających po szybie w aucie i skierowałem go w stronę najważniejszej osoby w moim życiu. Chłopak tak samo jak ja wpatrywał się w moje oczy. Bał się. Też się bałem, może i nawet bardziej niż on. Jakoś udało mi się wydusić delikatny uśmiech, który miał go przekonać o tym, że wszystko będzie okej.
     -  Louis, weź wyłaś. Im szybciej się zacznie, tym szybciej się skończy, a wieczorem mamy imprezę, trzeba się przygotować - popędził mnie Zayn, po czym szybko wysiadłem z samochodu.
     - Bo ty przecież potrzebujesz pół dnia, żeby ułożyć włosy - odpowiedziałem chłopakowi i poczochrałem ręką po jego czuprynie. Malik wywrócił jedynie teatralnie oczami i potrząsnął z oburzeniem głową.
     - Nie ma czasu na kłótnie, idziemy - pośpieszał nasz menadżer.
     - To wszystko wina Harry'ego - oburzył się Niall.
     - Tak, teraz wszystko moja wina, spierdalaj - odpowiedział lokowaty.
     - Jak ty wpieprzasz godzinami śniadanie, to się nie czepiamy - zacząłem bronić Stylesa.
     - Weź się zamknij, bronisz go tylko dlatego, bo boisz się, że się fochnie i nie da ci dupy - teraz blondyn przesadził. Spojrzałem na niego mrożącym wzrokiem, po czym Irlandczyk ucichł. Czy on zawsze musiał mnie tak wkurwiać? Kocham go jak brata, przyjaciela, ale czasami naprawdę nie mam siły słuchać tego wszystkiego. Reszta zespołu nie ma pojęcia, że Larry to prawda. Tak samo jak inni ludzie shiperrują mnie i Harry'ego, dla żartu. A my... my nie możemy się ujawnić...

/Oczami Harry'ego/

     - Dzień dobry Paul, hej chłopaki, witaj Lou - podleciała do nas Eleanor, witając się tym swoim przesłodzonym głosikiem. Przytuliła mocno MOJEGO chłopaka i pocałowała go w policzek, jakby nigdy nic. Aż mi się rzygać zachciało na ten widok. Nie wiem po co te sztuczne scenki. Ona jedyna wie o Larrym, wie że ma być tylko przykrywką, a i tak lepi się do Louisa, jak mucha do gówna. No to fajne porównanie, mistrzu.
     - Jak wy w ogóle wyglądacie, do stylistów i to już! - jak na rozkaz wszyscy ruszyliśmy do naszej garderoby. Przebrali nas w jakieś podobne ciuchy, na ryje nałożyli kilo tapety. Byliśmy gotowi. Znaczy ja nie byłem. Nie miałem pojęcia co mówić. Czy okłamywać dalej wszystkich, czy powiedzieć prawdę i... Właśnie i co dalej?

     - Dzisiaj w naszym programie zobaczymy i usłyszymy One Direction - na te słowa rozweselonej prowadzącej, wszyscy wbiegliśmy do studia, z już doskonale wypracowanymi sztucznymi uśmiechami, na naszych twarzach.
     - Cześć chłopcy, Zayn, Niall, Liam, Louis, no i Harry, któremu w tym odcinku poświęcimy szczególną uwagę - kobieta podała każdemu z nas rękę, po czym zajęliśmy miejsca na czerwonej, długiej kanapie. Usiadłem najbliżej dziennikarki, a Louis tuż obok mnie. Ucieszyłem się na ten gest z jego strony. Tak jakoś dodał mi otuchy.
     - Ślicznie wyglądasz Jasmine - skomplementował Liam, jak zawsze najmilszy i najlepiej wychowany.
     - Dziękuję ci bardzo - dziewczyna wyraźnie się zaczerwieniła. - Dobrze, a teraz przejdźmy do pierwszego pytania, oczywiście w sprawie twojej Harry pierwszej solowej piosenki, Don't Let Me Go - po wypowiedzeniu tego zdania z głośników zaczęła wydobywać się melodia, a ja od razu rozpoznałem swój głos. Dokładnie wsłuchiwałem się w każde słowo. Przypomniałem sobie ten dziń, ten w którym zacząłem ją pisać. Zacząłem i nie potrafiłem przestać. Pamiętam jak łzy same spływały mi po rozgrzanych ze złości policzkach. Wargi mocno zaciśnięte, zaciśnięty długopis w dłoni, kreślący kolejne literki na papierze. Nie chciałem, aby odszedł, pragnąłem mieć go przy sobie. Chciałem, aby wszyscy się dowiedzieli o naszej miłości. Nie potrafiłem już tego ukrywać. Ja go tak bardzo pożądałem... dalej pożądam.

     - Hej, Louis - przywitałem chłopaka, który przekroczył próg w drzwiach, po czym wszedł do przyjemnego i ciepło urządzonego pokoju. Od razu rzuciłem się na niego z zamiarem gorącego i soczystego buziaka. Tak, stęskniłem się, nie widziałem go zaledwie przez dzień, a tak cholernie się stęskniłem. On jednak zamiast jak to do tej pory bywało odwzajemnić mój gest, uścisk, pocałunek, odsunął się. Z jego wyrazu twarzy nie mogłem wyczytać nic dobrego. Nie miałem pojęcia o co chodzi. - Lou? Co jest? - chwyciłem chłopaka za rękę, którą automatycznie odtrącił. Próbowałem dopatrzyć czegoś w jego hipnotyzujących tęczówkach, lecz odwracał wzrok. Nie poddałem się, nie miałem zamiaru. Złapałem znowu jego dłoń, tym razem tak, że nie mógł się już uwolnić. - Louis, spójrz mi w oczy - zażądałem. Chłopak po chwili spełnił moją prośbę. Zrobił to niepewnie i gdyby się czegoś obawiał. Jego źrenice były tak cudowne. Po prostu nie do się tego opisać tak banalnymi słowami.
     - Modest - po chwili ciszy powiedział ledwo słyszalnie, zagryzając wargi z całej siły.
Mogłem się domyślić, że o to chodzi. Tylko czego oni znowu chcą? Mieliśmy się nie ujawnić, to się nie ujawniamy. Eleanor miała być brodą, więc nią jest. Te wszystkie moje poprzednie ''dziewczyny'', także miały być na pokaz, dla mediów. Więc o co chodzi? Spojrzałem na mojego chłopaka pytającym wzrokiem, na co on głośno przełknął ślinę.
     - Tak strasznie się pilnujemy, na tych wszystkich koncertach, posranych wywiadach, żeby tylko nie powiedzieć o słowa za dużo. Czasami nawet nie wiesz jak mi jest trudno. Mam ochotę wtedy po prostu rzucić się na ciebie, wypłakać się, zrobić wszystko, aby poczuć tylko twój zapach, twój dotyk - zauważyłem, że na policzku Louisa pojawił się samotna łza. Szybkim ruchem, chciałem zetrzeć. On jednak odchylił głowę. - Nie możemy, Harry. My naprawdę nie możemy dalej tego ciągnąć - teraz także z moich oczu zaczął wypływać słony płyn - zrozum, tak będzie lepiej.
     - Że co? Tak będzie lepiej? Niby dla kogo? Dla tego chujowego Modestu? - nie mogłem pohamować narastającej we mnie złości - czyli to koniec? Czyli już mnie nie kochasz? Nic dla ciebie nie znaczyłem, nie znaczę i nie będę znaczył, tak?
     - Ja... ja cię po prostu tak strasznie kocham Harry...
     - A ja cię nienawidzę. Nienawidzę za to jak strasznie mnie ranisz. Jakim jesteś chujem, egoistą, chamem. Ranisz tą obojętnością, tym, że nie walczysz o swoją miłość. Nienawidzę za Eleanor, nienawidzę cię, rozumiesz nienawidzę! - wykrzyczałem, przypierając tym samym chłopaka o ścianę. Wzdrygnął się na ten ruch z mojej strony. Zacząłem całować go coraz namiętniej, nie zostawiając ani  jednego nieodznaczonego fragmentu na jego szyi. Usłyszałem cichy jęk rozkoszy. - Widzisz jak na mnie reagujesz? Na mój dotyk? I ty chcesz beze mnie wytrzymać, naprawdę? - oderwałem się od jego ciała, ale jedynie na kilka sekund. Po chwili znów stykałem się z nim. Wyczułem jaki jest już twardy. Przejechałem po nim dłonią, że niby przypadkowo, a z ust Tomlinsona wydobył się kolejne westchnięcie, tym razem nieco głośniejsze.
     - Kocham cię, przepraszam. Proszę wybacz mi - szepnął mi cicho do ucha.
     - Ale i tak cię nienawidzę - ścisnąłem mocno jego przyrodzenie. Znowu jęk. Wiedziałem, że jest już gotowy i pragnie mnie całym sobą. Ja jednak postanowiłem, że odgryzę mu się za to wszystko, za to że tak strasznie przez niego cierpię. Sięgnąłem po moją czarną torbę i wyszedłem bez słowa z mieszkania.
    
     - Ekhm, Harry, wszystko okej? - odchrząknęła prowadząca.
     - Tak, jasne - i znowu na mojej twarzy pojawił się ten wymuszony uśmiech.
     - Więc odpowiesz nam w końcu na pytanie? - że kurwa co? Jakie pytanie? No kurwa, jakie ona zadała to cholerne pytanie?
     - Hmm, a mogłabyś powtórzyć jeszcze raz? - zapytałem niepewnie.
     - To jeszcze raz, co cię skłoniło do napisania tej jakże wzruszającej piosenki - i w jednym momencie wszystkie spojrzenia kierują się właśnie na mnie. Każda osoba wyczekuje odpowiedzi. Kłamstwa.
     - W pewnym stopniu trudno mi na to odpowiedzieć - wykrztusiłem z siebie jakoś te pierwsze słowa - postaram się krótko to opowiedzieć. Dużo osób twierdzi, że skłoniła mnie do tego śmierć przyjaciela...
     - Spora część myśli też, że jest to piosenka, o skrywanej miłości... Twojej i Louisa - przerwała mi dziennikarka. Spoglądnąłem ze strachem na Tomlinsona. Stresował się. Nagle poczułem szybkie i delikatne muśnięcie mojego uda i delikatny uśmiech na jego twarzy.
     - Jeszcze nie teraz - szepnął mi do ucha, chyba najciszej jak potrafił i niezauważalnie chłopak. Pokiwałem lekko głową.
     - Tak, masz rację, spora część też tak myśli. Na przykład Niall jest shiperrem, więc też ma taką nadzieję.
     - Styles ma rację, jestem shiperrem - wtrącił się Niall, na co widownia zaczęła się śmiać, a blondyn zrobił minę typu ''WTF''.
     - Horan, daj mi dokończyć. Prawda jest taka, że ta piosenkę nie napisałem dla jakiejś wyjątkowej osoby - nabrałem powietrza. Zauważyłem, że mina Louisa automatycznie spoważniała - po prostu, miałem wenę, więc pisałem. I taka to historia tej piosenki - Lou opuścił głowę w dół. Spojrzałem na niego. W jego oczach były łzy.
Zapadła cisza, a mi się wydawało, że znowu te wszystkie ciekawskie spojrzenia są skierowane w moją stronę i chcą więcej i więcej...


***
 
Pod 1 rozdziałem 0 kom :( mały smuteczek.
''Nie ważne jak życie jest ciężkie, nigdy nie trać nadziei'' ~ Zayn Malik.
 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWYJESZ ;*


piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 1



     Podchodził do mnie. Zbliżał się coraz bardziej w moją stronę. Dosłownie kilka centymetrów dzieliło nasze ciała. Jeszcze tylko krok... jeszcze jeden... Taki mały, a może zmienić wszystko.
     Jego zapach  rozmieścił się już po całym pomieszczeniu. Delikatnie mieszając się z moim, utworzyły szaloną i przecudowną konsystencję.
W mroku, który panował mogłem już dostrzec idealne rysy twarzy, idealne ciało mężczyzny. Jego ubiór składał się wyłącznie z czarnych barw. Ciemna bluza, ciemne spodnie, które sięgały mu tuż sprzed kostki i krótkie buty.
     Nasze błąkające po całym pokoju spojrzenia, w końcu natrafiły na siebie. Dokładnie obserwowałem jego szarawo- niebieskie źrenice. Te oczy były najbardziej hipnotyzujące na całym świecie, a nawet wszechświecie.  Zawsze  i wszędzie bym je rozpoznał. Wypełnione były pożądaniem, miłością, lecz z drugiej strony nienawiścią, złością i żalem.
Po chwili postać stojąca na przeciwko mnie, wyciągnęła rękę w moją stronę. Chciała mnie dotknąć? Przez całe moje ciało przebiegły przerażające ciarki, a serce zaczęło bić mocniej. Pragnąłem tego samego. Wykonałem powoli ten sam ruch co mężczyzna. Jednak nie potrafiłem. Coś za każdym razem, gdy było już tak blisko, odpychało nas od siebie. Nie pozwalało na bycie razem, na miłość...

     - Harry,Harry! Obudź się wreszcie! Zaraz musimy jechać, Paul po nas przyjeżdża - nagle z drzemki wyrwał mnie jakiś dobrze znany mi głos.
     - No kurwa, już wstaje, odwal się  - powiedziałem głośno ziewając. Zakryłem głowę wielką, puchową poduszką i głośno jęknąłem. A więc to przed chwilą, to... to był tylko sen - pomyślałem - nie, to był koszmar, który na dodatek nie jest fikcją. Jest prawdziwą i realistyczną prawdą - poprawiłem się po chwili.
     - No to wstajesz na to śniadanie, czy mam ci wszystko zjeść? - no tak, Niall. Kto inny mógłby wpieprzyć śniadanie na pięć osób, być dalej głodnym i z chęcią skosztować jeszcze: ziemniaków, kotleta, batona, czekoladę, tort, szynkę, hamburgera, cukierki, placek, babeczki...
     - Rób co chcesz, a mnie zostaw w świętym spokoju. Najlepiej wyjdź.
     - Ktoś tu chyba jest nie w humorze. Czy nasz kędzierzawy Haroldzik jest w nie humorze? - blondyn dorwał się do moich policzków i zaczął je ściskać, wyciskać. Już dość mi tego, że zawsze, gdy byłem jeszcze młodszym i uroczym dzieciaczkiem robiła to moja wredna ciotka.
     - Horan ostrzegam, zamknij się i wypierdalaj, ale to już! - wyrwałem się z uścisków i zacisnąłem pięści z narastającej coraz bardziej we mnie złości.
     - Okaj, okaj, rozumiem, tylko Louis może cię tak nazywać - pogładził mnie dłonią po włosach - sorrki, zapomniałem - dodał. Teraz to już naprawdę mnie wkurzył. Usiadłem na łóżku. Już prawie miałem go uderzyć, gdy nagle drzwi do pokoju otworzyły się.
     - Idziemy chłopaki, Paul już czeka na dole - do pomieszczenia wszedł Liam, trzymając przy uchu komórkę. Jego wyraz twarzy wskazywał na zdenerwowanie, a jednocześnie podniecenie i radość.
     - Harry, czy ja dobrze widzę? - chłopak w końcu spojrzał na mnie i hmmm, jak by to ująć? Totalnie go zamurowało. Tak, zdecydowanie tak. - Danielle musze kończyć, zadzwonię później, pa - po chwili zwrócił się do osoby po drugiej stronie jogo telefonu, kończąc tym samym rozmowę.
     - Danielle? Przecież zerwaliście - wydusił tak samo jak ja zdumiony Irlandczyk.
     - Próbujemy to odbudować, jest dobrze... A z resztą później wam opowiem. Teraz nie o tym - rozmyślił się na chwilę, lecz szybko wrócił do rzeczywistości, a ja już wiedziałem, że będę miał niezły opieprz. - Harry czy ty jesteś jeszcze w piżamie? Co ja powiem Paulowi? Mamy dzisiaj ważny wywiad! Wywiad w sprawie twojej solowej piosenki. To jest przede wszystkim twój wywiad, twój czas... - zaczął swoją przemowę. W sumie miał dużo racji. Podszedł do mojego łóżka i usiadł na rogu - Styles, czy tu musisz być, aż tak nieodpowiedzialny? - Liam głośno wypuścił powietrze z płuc, a ja tylko poruszyłem ramionami na znak, że nie mam pojęcia i, że tak jakoś wyszło.
     - Dobra masz pięć minut, pięć i ani minuty dłużej. Chodź Niall, idziemy - i wyszli. Przemyłem twarz, przeczesałem moje bujne loki i zacząłem szybko się ubiera. Wciągnąłem czarne bokserki, obcisłe jeansy w tym samym kolorze i białą podkoszulkę. Gdy zacząłem sznurować moje ulubione buty, przypomniał mi się sen przez, który o mało nie posikałem się tej nocy. Usiadłem na zimnych kafelkach podłogi, opierając się plecami o ścianę, odrzuciłem głowę do tyłu. Próbowałem przypomnieć sobie jak najwięcej, wszystkie istotne, mogące mieć jakieś znaczenie szczegóły. Jednak ten obraz widziałem już, jakby przez mgłę. Gdyby ktoś powyrywał niektóre momenty, wymazał z pamięci.
     Nagle drzwi do łazienki delikatnie się uchyliły. Mężczyzna wszedł do pomieszczenia, w którym się znajdowałem i usiadł tuż obok mnie. Już po pierwszych sekundach wiedziałem, kto to jest. Obróciłem głowę do chłopaka i zacząłem wpatrywać się w jego oczy. Nie był mi dłużny, a jeszcze do tego posłał mi delikatny uśmiech.
     - Denerwujesz się wywiadem? - zapytał , wciąż nie odrywając ode mnie wzroku.
     - W pewnym stopniu tak - przemknąłem głośno ślinę - wiem, że będą pytać, dlaczego zdecydowałem się na napisanie tej piosenki, posypią się pytania dla kogo? Po co? Jak? A ja... my będziemy skazani do tego, aby kłamać, oszukiwać naszych wszystkich fanów, ludzi, którzy zawsze nas wspierają i nigdy nie zawiodą. Ja tak nie potrafię, Louis.
     -  Wiesz, że musimy. Nie zależy to od nas. Zobaczysz, że jeszcze kiedyś wszyscy się dowiedzą. Wtedy dopiero będziemy mogli powiedzieć, która to prawdziwa Directioner, a która to ta fałszywa.
     - Kurwa, Louis, ale ja nie potrafię. Nie umiem ukrywać tej miłości. To jest bez sensu. Musimy się ciągle kontrolować i jeszcze ta cała Eleanor, od tego posranego Modestu.
     - Jeszcze będziemy szczęśliwi. Zaufaj mi - chłopak przysunął się do mnie, tak że nasze ciała stykały się ze sobą.
     - Ufam ci - odpowiedziałem, po czym Tomlinson jak najdelikatniej i z wielką czułością przejechał dłonią po moim rozpalonym policzku. Nasze usta były już tak blisko, lecz oczywiście coś musiało nam przeszkodzić.
     - No kurwa, wyłazić z łazienki i do samochodu! - usłyszeliśmy rozwścieczony krzyk Zayna, dobiegający chyba z drugiego końca jednego ze studiów hotelu, w którym się zatrzymaliśmy.

***
 
I jest pierwszy rozdział ;)
Bardzo proszę o szczerą opinię, czy się podoba. Jest to dla mnie naprawdę ważne, ponieważ nie wiem czy ma to sens, czy kontynuować tą opowieść dalej.
 
CZYTASZ= KOMENTUJESZ= MOTYWUJESZ


środa, 26 czerwca 2013

Prolog



     Wszystko zaczęło się od programu wyławiającego talenty ''X-Factor''. 
Ta piątka jeszcze młodych i niedoświadczonych nastolatków, pragnęła zostać solowymi wokalistami. Każdy chciał śpiewać, każdy chciał być piosenkarzem.
Simon Cowell postanowił jednak, że z tych chłopców utworzy zespół. Przygarnął ich pod swoje skrzydło i robił z nich coraz większych profesjonalistów. Doprowadził ich do ścisłego finału. Boys band nazwali '' One Direction''. Choć nie zajęli pierwszego miejsca, Simon postanowił dalej z nimi współpracować.




 Mężczyzna wiedział, że ci chłopcy zdobędą kiedyś sławę, ale nie spodziewał się, że aż taką. Miliony fanek na całym świecie, ciągłe koncerty, sesje, wywiady.  W krótkim czasie One Direction, stało się najsławniejszym boys bandem. Mają już trzy lata.  Wszyscy coraz bardziej się poznawali, w końcu ta znajomość przerodziła się w przyjaźń, a może i w coś więcej...
 
 

Bohaterowie



 
Harry Styles- 19 lat. Jeden z członków One Direction. Przez wielu jest uważany za lidera grupy. Z pozoru kobieciarz, łamacz serc. Wszystkie dziewczyny kochają się w tych jego bosko- zielonych oczach. Jego serce jest już jednak zarezerwowane.
 
 
 
 
Louis Tomlinson- 21 lat. Choć jest najstarszy z boys bandu, to zachowuje się jak dziecko. Uwielbia ciuchy w paski, spodnie przed kostkę, krótkie buty i marchewki. Kocha śmiech, żarty, dobre imprezy i ...
Oficjalnie jest w związku z Eleanor.  
 
 
 
Niall Horan- 20 lat. Wokalista zespołu 1D. Ten farbowany na blond, brunet najbardziej w świecie kocha jeść. Zawsze stara być się uśmiechnięty. Potrafi pomóc, można mu zaufać.
 
 
 
 
 Zayn Malik- 20 lat. W zespole zgrywa ''bad boya z Bradford''. Nałogowo pali. Lubi dobre imprezy. Uwielbia dbać o swój wygląd. Zawsze musi mieć przy sobie lusterko. Jest w związku z Perrie, którą kocha nad życie.
 
 
 
 
Liam Payne- 20 lat. W zespole jest nazywany'' daddy'm ''. Najbardziej rozsądny, ma zawsze głowę na karku. Opiekuńczy i troskliwy. Najbardziej boi się łyżek. Jeszcze do niedawna jego wielką miłością była Danniel. Niestety każda miłość się kończy.
 
 
 
 
Eleanor Calder- 20 lat. Krążą plotki, że jest modelką, lecz nikt nigdy oficjalnie tego nie potwierdził. Jest śliczną brunetką, która mogłaby mieć każdego. Kocha Louisa.
 
 
 
 
Perrie Edwards- 19 lat. Dziewczyna z girls bandu '' Little Mix''. Tak samo jak 1D, zyskały sławę dzięki X- factor. Często zmienia kolor włosów, kocha eksperymenty z modą. Jest szalona, zwariowana. Chodzi z Zaynem.
 




Danielle Peazer- 24 lata. Tancerka. Do niedawna wielka miłość Liama.
 
 
Taylor Swift- 24 lat. Piosenkarka. Po każdym zerwaniu z chłopakiem pisze o nim piosenkę. Zazwyczaj wymieniając w niej te gorsze strony. Zakochana w Harrym, choć on już dawno z nią skończył.